Recenzja filmu

Hawaje, Oslo (2004)
Erik Poppe
Trond Espen Seim
Jan Gunnar Røise

Niebo nad Oslo

Od kilku już lat kinematografia skandynawska cieszy się w naszym kraju szczególnym zainteresowaniem. Najlepszym tego dowodem są Nagrody Publiczności Warszawskiego Festiwalu Filmowego, które w
Od kilku już lat kinematografia skandynawska cieszy się w naszym kraju szczególnym zainteresowaniem. Najlepszym tego dowodem są Nagrody Publiczności Warszawskiego Festiwalu Filmowego, które w latach 2002, 2003 i 2005 trafiały do rąk filmowców norweskich i duńskich. Wchodzące właśnie na nasze ekrany "Hawaje, Oslo" były jednym z faworytów ubiegłorocznego WMFF. Film Erika Poppe opowiada 5 historii rozgrywających się w Oslo podczas najgorętszego dnia w roku. Bohaterowie obrazu to grupa niepowiązanych ze sobą osób zmuszonych do podjęcia decyzji, które odmienią ich życie. Leon po kilkunastu latach rozłąki ma się spotkać ze swoją dawną narzeczoną, Frode i Milla dowiadują się, że ich nowo narodzony syn ma poważną wadę serca i niebawem umrze, a Bobbie po kolejnej próbie samobójczej odkrywa, że jej dzieci, których nie widziała od lat, potrzebują pomocy. Reklamowany jako "najlepsze lekarstwo na zimową depresję" film w rzeczywistości niewiele ma wspólnego z komedią. Obrazowi Erika Poppe bliżej do "21 gramów" niż absurdalnie komicznego "11:14". Podobnie jak Inarritu i Marcks, Poppe przeplata w swoim obrazie różne historie pokazując jak przypadkowe spotkania mogą wpłynąć na nasze losy. Jednakże sam film, w którym nie brakuje elementów melodramatycznych, nie jest komedią, ale refleksją nad przeznaczeniem, miłością, śmiercią, nad ludzką potrzebą kochania i bycia potrzebnym. Świetny scenariusz skupia się na emocjach bohaterów, które dzięki brawurowym kreacjom aktorskim, odgrywają w filmie najważniejszą rolę. Podczas projekcji nie mogłem się jednak oprzeć wrażeniu, że czegoś mi w tym obrazie zabrakło. Przede wszystkim "Hawaje, Oslo" okazały się filmem wtórnym. Budowanie fabuły na zasadzie przeplatania ze sobą różnych historii nie jest już dziś niczym oryginalnym. Podobnych historii kino zna wiele, a obraz Erika Poppe nie wyróżnia się na ich tle niczym szczególnym. Filmowi dobrze zrobiłoby również skrócenie czasu projekcji. Obraz trwa ponad 2 godziny, co niestety odbija się na jego spójności. W połowie akcja wyraźnie siada i miejscami film delikatnie przynudza. Dużym atutem "Hawaje, Oslo" jest doskonała muzyka, pod którą podpisali się John Erik Kaada i Bugge Wesseltoft. Spokojne, elektroniczne dźwięki nie tylko wpadają w ucho, ale również doskonale budują atmosferę filmu. "Hawaje, Oslo", wbrew reklamowemu hasłu, nie jest produkcją dla każdego. Obraz Erika Poppe docenią widzowie wyrobieni, szukający w kinie trudnych i niebanalnych tematów. Tym osobom skandynawska produkcja dostarczy olbrzymich emocji i wzruszeń. Pozostałych, obawiam się, może niestety delikatnie zmęczyć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Hawaje, Oslo" w reżyserii Erika Poppa, kolejny film, którego bohaterowie w dziwnych okolicznościach... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones